Bienvenus po przerwie


Witam po przerwie związanej z zimowymi feriami które aktualnie trwają w moim mieście. Częściowo spędzam je w domu, nie obijając się oczywiście ale o tym za chwilkę, częściowo poza domem w celu wietrzenia głowy, zgłębiania tajników innej kultury i oczywiście doskonalenia swoich umiejętności narciarskich.
Pobyt nie trwał długo, raptem kilka dni ale z doświadczenia już wiem, że nawet kilka dni potrzebne są aby móc spojrzeć z innej perspektywy na siebie, na swoje otoczenie i na swoją codzienność. A tę niby trudno zmienić...


Kawa z samego rana, wydawałoby się, że będzie tak samo cieszyć i smakować jak w domu. Okazuje się, że nawet własny kubek niczego tutaj nie wskórał. I przez głowę przemknęła mi taka myśl, że schemat porannego wstawania z kawą w ręku tutaj nie pasuje.
Każdy dzień organizował się sam, celem naszego pobytu było korzystanie z trwającej jeszcze zimy więc po śniadaniu wskakiwaliśmy w nieprzemakalne ubranka i oddawaliśmy się jej w całości.




A po szaleństwach na śniegu, chętnie wracaliśmy do cieplutkiego pokoju, jeszcze chętniej zasiadaliśmy do naszej obiadokolacji i wypijaliśmy gorącą herbatę. Wtedy był czas na podziwianie góralskiego wnętrza, dbałości o szczegóły w jego wystroju i pielęgnowanie w każdym detalu kultury tego regionu.



Nie mogliśmy oczywiście odmówić sobie przyjemności odbycia spaceru po Krupówkach. Choć bardzo są skomercjalizowane i coraz trudniej dopatrzeć się w nich tego ducha sprzed lat, to i tak przyciągają każdego kto zawita w okolice Zakopanego. Ilekroć tam trafiam, tradycji musi stać się zadość i już przed samym wyjazdem do domu kupuję oscypki. Wiem, że można je równie dobrze kupić w supermarkecie i cieszyć się ich smakiem przez cały rok, jednak nigdy tego nie robię. Tak jak karpia, zupę grzybową, kapustę z grochem jem tylko raz w roku a obwarzanki kupuję tylko w Krakowie, tak samo dzieje się z oscypkami. To jest jedyna rzecz jaką zawsze przywożę z gór i tym razem polowanie na góralskie serki miało miejsce.

Baaardzo mi się spodobały te oscypkowe serca. Jak widać na zdjęciu, każde z nich jest inne tak na pierwszy rzut oka jak i w smaku. Ciemniejsze jest twardsze i bardziej słone, to jaśniejsze jest bardziej delikatne. Reszta którą kupiłam to oscypki do smażenia, małosolne, kanapkowe...wybór każdego rodzaju łączył się z degustacją co mnie osobiście sprawiało wielką frajdę gdyż sery to mój ulubiony punkt programu. Nigdy nie brakuje ich na moim stole :-)

Komentarze

  1. Z oscypkami mam tak samo. Tylko w polskich górach ! Hej

    OdpowiedzUsuń
  2. Salut Ewa
    Bien plus de vacances d'hiver! Je comprends que vous avez eu le bon, et allé faire du ski a lot! Il est magnifique en sortir et il était intéressant de voir le pain! Les traditions et la culture est important de donner à voir les générations plus tard, et nous avons une grande responsabilité là-bas!

    Cathrine :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Włóczka za mną chodzi - czy jestem jedyna ?

Wieczorową porą ...w kuchni

Candy