Tulipanowa przygoda ...

Moje utyskiwania za słońcem zostały zignorowane więc postanowiłam własnoręcznie to słońce do domku sprowadzić. Niewiele myśląc, drogę do domu wydłużyłam nieco zbaczając z niej z myślą aby sprawdzić czy moja tulipanowa pani jest może na rynku ze swoimi pięknymi kwiatami . Kiedy słońce schowało się za chmury już z samego rana, zaraz w mojej głowie zrodziła się ta myśl (jak się okazało w domu, nie tylko mnie :-))
Bardzo się ucieszyłam kiedy zobaczyłam starszą panią z kilkoma wiadrami ciętych kwiatów do sprzedania. Dzisiaj oprócz przepięknych tulipanów miała również gerbery miniaturki, drobne goździki i róże. Te ostatnie podobają mi się bardzo ale nie lubię ich dostawać, nigdy też ich nie kupuję choć potrafią być cudne. Mam wrażenie jakby mnie oszukiwały swoją urodą, one są jak ta róża w "Małym Księciu", zakłamana, zadufana w sobie, obłudna. Nie potrafię dojrzeć w niej tej delikatności, widzę jedynie dumną panią która nie jest w stanie cieszyć moich oczu dłużej niż dwa dni.
Tak więc skupiłam swoją uwagę na tulipanach ale wybór był trudny gdyż tym razem sypnęło kolorami. Były białe, gęste jak piwonie, czerwone z brzeżkami żółtymi, różowe typu cukierek i dostojne amarantowe. Oczywiście te ostatnie zwróciły w pierwszej kolejności moją uwagę ale było ich tylko kilka sztuk...no cóż, pomyślałam, nie tym razem to następnym...bez zastanowienia zdecydowałam się na bukiet różowych cudeniek i już ozdabiają parapet mojego małego królestwa... oto one


Jak tu ich nie kupić... ??? Szczególnie, że przez okno lepiej nie wyglądać, więc ustawiłam sobie je w takim miejscu aby nic poza nimi nie widzieć.


Powyżej, prezentuję serduszkowy serwetnik...ozdobiony techniką decoupage, idealny na każdy sielski stół...

Ale wrócę jeszcze na chwilkę do dzisiejszej przygody z tulipanami. Dumna i bardzo zadowolona wracałam do domu, już wyobrażałam sobie jak pięknie będą się komponowały moje tulipany na fioletowym parapecie...okazało się, że nie tylko w mojej głowie zrodził się pomysł poszukania tulipanowej pani...nie tylko ja chciałam do naszego domu wprowadzić odrobinę słońca i szczyptę wiosny... i nie tylko moje serce podbiły te amarantowe cuda... moja druga połowa, tym razem mnie ubiegła ... poszła tą samą drogą, znalazła tę sama panią i podkupiła mi kwiaty... a co śmieszniejsze, nie pierwszy raz miała ten sam pomysł...


Brak mi słów do ich urody...


Skrzyneczka na herbatę ożyła dzięki tulipanom...nie chcę nic mówić ale czyżby za oknem się przejaśniło ...? Nie ma jak tulipany !!! Vivent les tulipes mesdames !!! Niech żyją tulipany, moje drogie Panie !!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Włóczka za mną chodzi - czy jestem jedyna ?

Wieczorową porą ...w kuchni

Candy