Drugie wcielenie kamizelki czyli before and after
Zbierałam się do tego zamieszania już od jakiegoś czasu ale jak zaczynałam myśleć o wyciąganiu z otchłani mojego roboczego zakątka maszyny do szycia to entuzjazm malał do zera...a kamizelka zmieniała tylko miejsce leżakowania...
Dzisiaj jakby wbrew sobie, zdecydowanym krokiem podążyłam po maszynę...jak już ją przytargałam to miałam wrażenie jakbym miała już połowę pracy za sobą. Kamizelkę podarowała mi w wakacje moja koleżanka ale jak to zwykle jest w moim przypadku, musiała swoje wyleżeć ;-))
Pomysł zaczął się krystalizować niedawno kiedy to w Ikei zakupiłam trzy wkłady do poduszek z myślą o zastawieniu kaloryfera i tym samym zabezpieczenia słodkiej główki małej Tosi, która uwielbia wykonywać przeróżne akrobacje na łóżku nie zważając na ewentualne przeszkody. Dwie poduchy ubrałam w jedną, słodką poszewkę w różyczki i pawie oka o przedziwym rozmiarze wąskiego i długiego prostokąta, trzecia natomiast nie została ubrana z racji braku odzienia. Przy okazji dywanowych zabaw, ubrałam dla żartów poduchę w kamizelkę i okazało się, że to idealne dla niej wdzianko...i rozmiar odpowiedni ! Poszły konie po betonie !
Tosia była zafascynowana i maszyną i tym przy niej kombinowaniem i tym samym, pozwoliła mi na zadbanie o szczegóły takie jak troczki do zawiązywania i potrzebne przeszycia.Poducha wyszła bardzo fajnie a co najważniejsze, zajęła swoje miejsce w szeregu pod parapetem hihihi
Łóżko w ciągu dnia funkcjonuje w zupełnie inną stronę niż w nocy. To takie nasze miejsce zabaw i wygłupków. Kalorysfer był dla mnie zawsze zmorą zabawy, dzisiaj jeszcze zajmuje w mojej głowie miejsce ale nie psuje nam wspólnie spędzanego czasu.
Pozdrawaim, Ewa
Dzisiaj jakby wbrew sobie, zdecydowanym krokiem podążyłam po maszynę...jak już ją przytargałam to miałam wrażenie jakbym miała już połowę pracy za sobą. Kamizelkę podarowała mi w wakacje moja koleżanka ale jak to zwykle jest w moim przypadku, musiała swoje wyleżeć ;-))
Pomysł zaczął się krystalizować niedawno kiedy to w Ikei zakupiłam trzy wkłady do poduszek z myślą o zastawieniu kaloryfera i tym samym zabezpieczenia słodkiej główki małej Tosi, która uwielbia wykonywać przeróżne akrobacje na łóżku nie zważając na ewentualne przeszkody. Dwie poduchy ubrałam w jedną, słodką poszewkę w różyczki i pawie oka o przedziwym rozmiarze wąskiego i długiego prostokąta, trzecia natomiast nie została ubrana z racji braku odzienia. Przy okazji dywanowych zabaw, ubrałam dla żartów poduchę w kamizelkę i okazało się, że to idealne dla niej wdzianko...i rozmiar odpowiedni ! Poszły konie po betonie !
Tosia była zafascynowana i maszyną i tym przy niej kombinowaniem i tym samym, pozwoliła mi na zadbanie o szczegóły takie jak troczki do zawiązywania i potrzebne przeszycia.Poducha wyszła bardzo fajnie a co najważniejsze, zajęła swoje miejsce w szeregu pod parapetem hihihi
Łóżko w ciągu dnia funkcjonuje w zupełnie inną stronę niż w nocy. To takie nasze miejsce zabaw i wygłupków. Kalorysfer był dla mnie zawsze zmorą zabawy, dzisiaj jeszcze zajmuje w mojej głowie miejsce ale nie psuje nam wspólnie spędzanego czasu.
Pozdrawaim, Ewa
Bardzo podoba mi się pomysł kamizelkowej poduchy. Wyszło świetnie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie to wymyśliłaś :) A poduchy pięknie ze sobą współgrają :)
OdpowiedzUsuńPoduchy prześliczne. Muszę i ja poszukać swojej kamizelki, bo pomysł rewelacja. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńślicznie
OdpowiedzUsuńPoduszka z kamizelki wow, super pomysl!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Niby prosta poszewka a jaka efektowna! Lubię taki szybki recykling
OdpowiedzUsuńpozdraeiam
świetny pomysł na wykorzystanie kamizelki :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lacrima