Słodki piątek czyli zapraszam na film i proste DIY na weekend
Dla pewnej grupy ludzkości, ten piątek będzie chyba najsłodszym z dotychczasowych ;-)) Żeby go jeszcze podkreślić i pięknie podsumować, proponuję Wam film. Z pewnością dobrze go znacie, być może oglądałyście go już kilka razy i moja propozycja nie będzie niczym oryginalnym, może jednak ktoś go jeszcze nie widział ?
![](https://lh3.googleusercontent.com/blogger_img_proxy/AEn0k_ujX1OiMZhOx1YM9QOacMogyiocnDtazMSs5MH7F7w5K4CTRhS4ScFfMq8ZhNotGB42M_4wTdaZVUEeIuvFDqFu0ayZFj6Xf4p6avN35YE02To=s0-d)
Pojawił się w kinach w 2011 roku, wtedy nie był to dla mnie odpowiedni czas na chodzenie do kina więc nawet nie wyłapałam informacji, że takowy w ogóle istnieje. Moja poszukująca siostra, będąca akurat w trakcie badania kina innego niż amerykańskie, natrafiła na niego w sieci...pamiętam,że mi go polecała jednak mimo upływu czasu, ciągle nie był to dobry czas na moje chodzenie do kina. W jaki sposób się z nim zetknęłam ? Dostrzegłam go u jednej z uczennic i zapytałam czy by mi nie pożyczyła...od tej pory (a było to raptem miesiąc temu) oglądałam go już trzy razy ;-))
Co takiego w nim jest, że lubię przy nim spędzać czas ?
Dla mnie, mistrzostwem świata jest uchwycenie emocji jakie rysują się na twarzy głównego bohatera. Bez wypowiadania zbędnych słów, widzimy, że od pierwszych chwil pobytu Drissa w domu sparaliżowanego Philipe`a , tworzy się między nimi relacja i mimowolna nić cudownego porozumienia. Nic tam nie dzieje się na siłę, od pierwszych chwil poznania jeden zaczyna zależeć od drugiego i mimo buntu jaki na początku rodzi się w Drissie, przekształca się on bardzo szybko w mega pozytywną energię, która zmienia życie jego pracodawcy. Driss czyli przypadkowy opiekun Philippe`a zachowuje się tak, jakby znał swojego podopiecznego od wieków....on zna nie tylko jego rozkład dnia ale to co najważniejsze - jego myśli, pragnienia, marzenia i potrzeby....potrafi zaradzić wszystkiemu bez ciągłego zadawania pytań. Mam wrażenie, że wystarcza mu rzut oka aby wiedzieć.
Jest taka scena w tym filmie, która dla mnie jest kwintesencją tego co tutaj opisałam: po nagłym i zupełnie niezaplanowanym odejściu Drissa, życie Philippe`a zupełnie się załamuje...Prowadząca jego sprawy Yvonne dzwoni do byłego opiekuna i prosi o przybycie. Kiedy już po przyjeździe, spotykają się ich spojrzenia, widać na twarzy Philippe`a ogromne szczęście o którym tak naprawdę nigdy nie mówi....nie mówi bo oboje dobrze o tym wiedzą !
Uwielbiam tę scenę podobnie jak cały film i myślę sobie jakie to szczęście kiedy ma się obok siebie kogoś, komu nie trzeba tłumaczyć swoich uczuć i pragnień.
Film bardzo polecam i już jestem ciekawa jakie są lub będą Wasze wrażenia po obejrzeniu. Amerykańskie projekcje mają to do siebie, że już na wejściu podają nam na talerzu zakończenie. W tym przypadku, znajduje się ono (jak sugeruje nam to sama nazwa) tam gdzie ich miejsce ;-))
A co z tym DIY ?
Znacie postery typu KEEP CALM and..... zajrzyjcie TUTAJ, można sobie zrobić swój własny :-))
Życzę udanego piątku i miłego oglądania ! No i czego na wasze wrażenia
Ewa
Film oglądałam już dawno, a co jakiś czas wracam do niego w ogromną przyjemnością. Mam takie same odczucia jak Ty, ogląda się z przyjemnością pełen ciepła, spokoju i wyrozumiałości, dla mnie mistrzostwo i cudowni ludzie bo film oparty jest na faktach :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten film!!! Oglądałam go trzy razy i jeśli tylko nadarzy się okazja w przyjemnością zrobię to kolejny raz.
OdpowiedzUsuńFantastyczna relacja.
Również bardzo polecam wszystkim, którzy nie widzieli. :)
Bardzo fajny film, oglądałam go już kilka razy, polecam!
OdpowiedzUsuńJakie fajne DIY! Dzięki! :)
Bardzo dobry film... pełen wzruszeń...
OdpowiedzUsuń