Z czego dziecko się cieszy czyli Dzień Dziecka prezentowo

Zawsze mam jakieś dylematy kiedy zbliża się czas dawania prezentów. Bardzo lubię to robić dlatego bardzo skrupulatnie się do tego przygotowuję aby zobaczyć zachwyconą minę osoby obdarowywanej a nie rozczarowaną. Będąc nastolatką, pisałyśmy z moją siostrą listy do św. Mikołaja i zawieszałyśmy je w kuchni na lodówce lub wymieniałyśmy się nimi między sobą udostępniając ewentualnie osobom zainteresowanym.  Pomysł okazał się być skutecznym na tyle, że do dzisiaj jest obowiązującym w naszej rodzinie. Zasugerowałam go również mojemu synowi i on też bardzo chętnie tworzy teraz przy okazji listy z rzeczami, które chciałby dostać. Taki list czy lista ułatwia bardzo sprawę jaką jest dokonanie zakupów na daną okazję. Pozbawia przede wszystkim stresu i daje pewność, że prezent będzie trafiony. Wiecie jaki był powód zrodzenia się takiego pomysłu na prezentowe listy ? Tak, prezenty, które dostawałam a których dostać nie chciałam....najczęściej piżamy, ubrania i czasami ozdoby choinkowe. Cóż mamuś, przepraszam ale nikt nie marzy o tak pragmatycznych prezentach ;-)) Wracając jednak to tematu, a co z maluszkami, które jeszcze nie piszą ? Moja niespełna trzyletnia córeczka nie pisze, to prawda ale gada za dwie ! Ja przyjęłam metodę obserwacji i wsłuchiwania się w jej opowieści. Jestem uczestnikiem jej zabaw, odgrywam w nich bardzo różne role (ostatnio niezmiennie jestem dzidziusiem płaczącym z braku mleka i smoczka), tym samym wiem, z punktu widzenia dorosłego człowieka, czego Tosia (nieświadoma) potrzebowałaby aby zabawa stała się pełniejsza. Jak na razie stwierdzam, że przedmioty jej nie ogłupiają, mimo ich obecności jej wyobraźnia wciąż tworzy nowe opowieści a przedmioty uwypuklają jedynie temat zabawy. To jak to było z tegorocznym Dniem Dziecka ? Mój syn to piłkarz !!! O piłce mówi nawet przez sen więc prezent odpowiada w pełni jego pasji - BRAMKA !!!! Chęć bycia najlepszym w strzelaniu goli i w obronie przypłacił nawet niedawno złamaniem ręki w nadgarstku. Jak można kupić takiemu chłopcu coś innego ? Nie można, więc trzeba było pomóc w realizacji tego marzenia bez dwóch zdań. A co dla Tosi ? Pobyty w Ikea naświetliły mi bardzo wyraźnie jej pragnienie i postawiłam na mały namiot. W pierwszej wersji miał to być domek, potem zamek księżniczki a ostatecznie jest ....


pani żaba !!! Bardzo sprytny namiocik, lekki, bardzo łatwy w montowaniu i idealny jeżeli chodzi o rozmiar. Jego podstawa to kwadrat o boku równym jeden metr, wysokość na 1,5 metra i co najważniejsze, składa się go do pudełka wielkości większej pizzy gdyż ma takie łatwo wyginalne druty nadającemu formę. Tosia go pokochała !!! Bardzo lubi tam przesiadywać a co śmieszniejsze,zaprasza do siebie również każdego kto akurat jest w domu.


Zauważyłam również ostatnio, że w żabie ginie również mój laptop ! Te dzisiejsze dzieciaki....Jeszcze jedną rzeczą, której ewidentnie Tosi brakowało był parasol !!! Była bardzo niepocieszona wychodząc ostatnimi czasy na dwór i biorąc do rąk parasol większy od siebie (bo musiała mieć swój). Stwierdziłam, że dla każdej z nas jest to przecież bardzo ważny element, nieodzowny gadżet naszego życia a Tosia to taka mała kobieta z krwi i kości dla której szczegóły są bardzo istotną sprawą. Długo się nie zastanawiałam i parasol zakupiłam !


 Ale czy można było go sobie odmówić ???? Przypadkowe zakupy w Intermarche i parasol okazał się być na wciągnięcie ręki ! Tosia zachwycona, dumnie kroczy po deszczu, uśmiechniętą buzią księżniczki odgania czarne chmury ! 
Z czego dzieci się cieszą ? Tak naprawdę to ze wszystkiego bo nie rzeczy są ważne tylko atmosfera, miłość, harmonia i spokój.  
Na koniec jeszcze ciasteczka !!! Kubusiowe kruche ciasteczka z wykrojnikami z Biedronki. Były tak kruche, że musiałam biegać za Tosią z odkurzaczem !

Pozdrawiam
Ewa

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Włóczka za mną chodzi - czy jestem jedyna ?

Wieczorową porą ...w kuchni

Candy