Ikea edukacyjnie

Pierwsza aranżacja wnętrza i zaraz przystanek...jak się okazało na dłużej


Nie wiem czym to wnętrze tak zachęciło Tosię do zabawy...przypuszczam, że kolorem, który dominuje w jej życiu i kojarzy jej się chyba z zabawą, przyjemnością i domem.
Poprosiła aby usiąść na kanapie i przyjęła rolę prawdziwej pani domu.


Cudowne naśladownictwo zachowań. Idealnie oddała rzeczywistość traktując aranżację jak swój własny dom.


Było mycie, gotowanie, smakowanie...wyglądało jak doskonała pantomima...teatr jednego aktora.


Nastąpiła też dystrybucja sztućców, znalazły się też miseczki na zupę do których następnie została ona przelana.


To co w tej zabawie mnie zachwyciło to spontaniczność i naturalność z jaką Tosia w nią weszła. Pamiętam,że to wnętrze już jakiś czas temu wpadło jej w oko i bardzo chętnie się przy nim zatrzymywała ale tym razem ewidentnie zaprosiła do niego swoich gości. I natychmiast weszła w rolę gospodyni domu. Ale zanim przeszła do gotowania, przygotowała stół, rozłożyła sztućce, wyszukała w szafkach misek a potem skupiła się na wirtualnym przygotowywaniu posiłku. Było smakowanie, doprawianie, mieszanie...żaden element tego zajęcia nie został pominięty łącznie z nalewaniem zupy do miseczek.

Nie przeszkadzałam jej, nie wtrącałam się tylko obserwowałam jak się zachowuje i muszę przyznać, że jest bardzo dobrym obserwatorem naszej codzienności. Bardzo wiernie oddała każdy szczegół i element tych czynności. Zaskoczyła mnie tym bardziej, że nie potrzebowała żadnej pomocy...wiedziała gdzie czego szukać i co po kolei robić.
Oto opowieść jak zwykła wizyta w Ikei może przerodzić się w edukacyjne warsztaty z codzienności.

Pozdrawiam
Ewa

Komentarze

  1. Dzieci to my sami, tylko trochę starsi. Szkoda że w dorosłym życiu większość ludzi głubi spontaniczność.
    Tosia urocza.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Włóczka za mną chodzi - czy jestem jedyna ?

Wieczorową porą ...w kuchni

Candy