W kolorach po uszy
a jak mi z tym dobrze to, tego nie wie nikt ! Kiedyś uznałam, że muszę dopilnować aby drobiazgi, które towarzyszą mojej codzienności, nie były jedynie przedmiotem spełniającym tylko swoje funkcje ale i czymś co cieszy oko...może je przecież jeszcze trochę podrasować ;-)) wtedy to szybciutko trzeba zrobić coś aby oko patrząc na tę rzecz cieszyło się bez końca ! W ruch poszły kolorowe muliny i moja wyobraźnia, zupełnie spontanicznie, bez zbytniego dumania, przy brzęczącym telewizorze zagłuszającym ciszę głębokiej nocy. Kółeczka powstawały najpierw zupełnie bez celu. Cieszyło mnie łączenie kolorów więc robiłam ;-)) Z czasem zrodził się na nie pomysł i oto co powstało Idealne na takie szare dni jak ten dzisiejszy. To takie małe słoneczka, niech będą talizmany - miłe w dotyku, kojące duszę, cieszące oko...czegóż trzeba więcej ? Pozdrawiam Was serdecznie, Ewa